
RAW PALEO KREM do twarzy i ciała – czyli co można jeszcze zrobić z surowego łoju :)
Przygotowując łój wołowy do dalszych zastosować (kuchnia, kremy) –
postanowiłam odłożyć spory surowy kawałek i przyrządzić z niego
SUROWY KREM ŁOJOWY 🙂
W imię stwierdzenia, że surowe – czyli nieprzetworzone, jest najzdrowsze i zawsze lepiej po takie sięgać – jeśli jest możliwość 🙂
Stworzyłam taką oto mieszankę- moim zdaniem ekstra sprawę dla naszej skóry.
Wiadomo, że podczas wytapiania, jakaś część kwasów tłuszczowych zawsze ulegnie utlenieniu, choć ja staram się i tak proces wytapiania przeprowadzać w temperaturach niskich – w przypadku łojów twardych – do 100 st. C a w przypadku łojów gęsich, końskiego – do około 70 st. C.
Więcej o wytapianiu łojów w domu i sposobach ich wykorzystywania do produkcji maceratów ziołowych i potem kosmetyków – dowiecie się także z warsztatów i szkoleń, które są w planie oraz e-booka, który tworzę. Myślę, ze na wiosnę się ukaże.
Wracając do surowego łoju – wiadomo, że jest to najidealniejsza, choć mniej trwała forma tłuszczu – także zwierzęcego.
W kosmetyce i w kuchni, w kwestii tłuszczy roślinnych – nie ma w zasadzie sporu, że sięgać trzeba po surowe nisko przetworzone oleje. W tym także olej kokosowy – który surowy – ma szereg – w tym leczniczych – właściwości (tutaj post o kokosa właściwościach).
Surowe łoje, także zawierają więcej witamin, dzięki czemu też są wartościowsze.
Skład chemiczny glicerydów łoju wołowego przedstawia się następująco (wartości procentowe mogą się wahać, w zależności od tego z jakiego zwierzęcia pochodzi łój, ważny jest wiek zwierzęcia, czas uboju (sezon) i karmienie – czynniki te mają wpływ na skład):
- kwas mirystynowy- 3,3%
- kwas palmitynowy 24,9
- kwas stearynowy 24,1%
- nienasycony kwas mirystynowy 0,4%
- nienasycony kwas palmitynowy 2,4%
- kwas oleinowy 41,88%
- kwas linolowy 1,8%
Ilość NNKT (Niezbędne Nienasycone Kwasy Tłuszczowe) wynosi 4%, a zawartość cholesterolu 108 mg/100 g
Z przedstawionych wartości wynika, że łój stanowi źródło kwasów tłuszczowych nasyconych, chociaż w swoim skaldzie posiada również znaczy udział kwasu oleinowego.
Zwłaszcza łój od zwierząt, które jedzą trawę – ten zawiera większe ilości witaminy E, D, A i K oraz CLA (sprzężony kwas linolowy, który uważany jest powszechnie za czynnik antyrakowy oraz wpływający pozytywnie na układ odpornościowy).
Z kolei Kwas Palmitynowy ma właściwości okluzyjne tworząc na powierzchni skóry mikroskopijny biologiczny film zapobiegający utracie wody oraz chroniący organizm przed czynnikami zewnętrznymi. Ponadto jest kwasem tłuszczowym, który jest obecny w warstwie rogowej naskórka i w ludzkim sebum.
Podobnie Kwas Stearynowy – jest dobrze absorbowany przez skórę i zapewnia jej właściwości nawilżające oraz zmiękczające naskórek, występuje również w ludzkim sebum.
Kwas oleinowy – ma właściwości zmiękczające i nawilżające, pomaga również w odbudowie bariery skórnej. Kwas oleinowy występuje podobnie jak palmitynowy i stearynowy w ludzkim sebum. Istnieją doniesienia, że powodować powstawanie zaskórników oraz powodować zaostrzenie trądziku. Ja osobiście nie zauważyłam nigdy by po smarowaniu się czystym łojem obserwować zmniejszanie się ilości zaskórników – choć mój sceptycyzm na początku stosowania łojów był spory. Natomiast zaskórniki tworzyły mi się często i więcej po stosowaniu wielu olejów roślinnych oraz masła shea czy kakaowego.
Może sęk tkwi w proporcjach oraz większej biozgodności zwierzęcych łojów z ludzkimi komórkami…
Poza tym istotna jest także dla naszej skóry (i zdrowia w ogóle) zawartość cholesterolu w łojach. Cholesterol jest ważnym składnikiem błon komórkowych, jest także w naszym sebum…
Czystym łojem smaruje także często miejsca po pryszczykach czy nawet jakieś zmiany tego typu – nie zauważyłam negatywnych reakcji, a moja skóra jest dość mocno wrażliwa.
A mój Krem RAW Paleo wzbogaciłam surowym olejem kokosowym (ten zawiera spore ilości kwasu laurylowego – który ma działanie bakteriostatyczne, łagodzi podrażnienia i pomaga nawet walce z trądzikiem).
Postanowiłam do kremu dodać także trochę więcej NNKT – w postaci Oleju z Ogórecznika.
Nie zaraz – nie byłabym sobą, gdybym nie dodała do kremu szczypty pszczelego cuda – tj. Propolisu (w postaci nalewki propolisowej, która możecie sobie przygotować – tutaj więcej o propolisie). Propolis dodatkowo zwiększa możliwości pro regeneracyjne kremiku i bakteriostatyczne.
W ten sposób powstała super surowa mieszanka, którą dla zwiększenia właściwości pielęgnacyjnych wzbogaciłam dodatkowo olejkiem z rumianku lekarskiego (w takiej postaci) oraz olejku z róży bułgarskiej (w takiej postaci) – już bardziej dla zapachu. Myślę, ze równie dobrze można dodać olejku lawendowego i na przykład olejku pomarańczowego. Ja trochę testowo dodałam akurat te olejki, które wymieniłam wcześniej. Choć akurat rumiankowy – także i ze względu na cenne właściwości kojące.
Dzięki czemu krem także pięknie i subtelnie pachnie :))
Och, Ach i Mały Surowy Cud jest – który możecie sobie ukręcić w domku 🙂


Ja smaruję kremikiem nawet małe ranki, zadrapania, miejsca szczególnie podatne na zmarszczki, skórę pod oczami… Świetny na wysuszone usta 🙂
Choć uważam, że krem będzie rewelacyjny dla skóry wysuszonej słońcem, skóry dojrzałej, suchej oraz podrażnionej. Może też być świetną mieszanką dla dziecięcej skóry (tutaj nie zalecam przesady z olejkami – można dodać troszkę lawendowego i rumiankowego na przykład). Świetny dla kobiet w ciąży i po ciąży – myślę, że dobrze będzie uelastyczniał skórę i pomagał w regeneracji, może też spisze się w zapobieganiu rozstępom… Wnioskując, że tak – uwzględniając skład jakościowy łojów.
Pamiętajcie tylko o najlepszej jakości składnikach! (łoje od zwierząt pasących się na trawie… oleje zimnotłoczone, nierafinowane, olejki eteryczne naturalne).
PRZEPIS:
3 łyżki surowego łoju wołowego (owczego/koziego)
1 łyżka surowego oleju kokosowego
1 łyżka surowego oleju z ogórecznika lekarskiego (można tez dodać olejek z nasion wiesiołka dwuletniego)
1,5 ml nalewki propolisowej
6 kropli olejków eterycznych (opcjonalnie)
Łój należy ucierać w moździerzu, dodać olej kokosowy i olej z ogórecznika – nadal powoli ucierać. Nie zalecam używania blendera – bo to przyśpiesza utlenianie tłuszczy i narusza delikatna ich strukturę – zwłaszcza tych nienasyconych. Na końcu dodajemy olejki eteryczne.
I Gotowe – krem przechowujemy w lodówce.
🙂
Kremik pięknie się wchłania, jest twardawy, ale nie tłuści się na skórze, tworzy jednak delikatnie wyczuwalny film ochronny. Odnoszę wrażenie, że inaczej sprawuje się na skórze – niż łoje wytopione. Jest jakby bardziej „woskowaty”. Potrzeba go minimalną ilość.
Pachnie przyjemnie różą i rumiankiem.
Koi i mocno nawilża !
W dłuższym czasie ocenie – jak sprawuje się dla mojej skóry 🙂
POLECAM Z CAŁEGO SERCA 🙂
p.s. – czyli notka „od wydawcy” 😉 czyli wrażenia po stosowaniu kremu:
-
krem stał w lodówce spokojnie ok. 4 tygodni
-
cera piękna – wygładzona i sprężysta, bez zaskórników
-
polecam na noc – ale myślę, ze krem sprawdzi się na mroźne dni! dla dzieci na marznący nosek albo poliki – moim zdaniem rewelacja. Normalnie jak u Eskimosów 🙂
-
na pewno będę robić częściej 🙂 !
Źródła:
– http://www.nutrivitality.pl/tluszcze-jadalne/tluszcze-zwierzece/loj-bydlecy.html
– http://kosmetycznylab.blogspot.com/2014/01/kwasy-nasycone.html
Obserwuj NATULE w social media:
