Tym razem w odsłonie „dla dorosłych” z nutą alkoholową.
Jako że mój Luby upolował ostatnio dla mnie znowu spore kości szpikowe 😉 zrobiłam z tego dobra użytek, ponownie.
Kulając z naszą Królową Mają szpiczaki.
Maja pomagała mi wielokrotnie w kuchni – na przykład robiąc ze mną Majową Chałwę surową 😉
Tym razem ukulałyśmy dwie wersje Szpiczaków:
– Waniliowo-Pomarańczowo-Cytrynowe z rodzynkami
– Miętowe
Obie wersje oczywiście mocno kakaowe.
Lubię się bawić w robienie Szpiczaków, choć z surowego szpiku można zrobic także świetną pastę (krem) do zębów – link tutaj.
Z dwóch sporych kości szpikowych wydłubałam tym rzem ponad 400 gr pięknego różowo-białawgo szpiku.
Część zamroziłam, część jest jedzona bezpośrednio na surowo przez mojego Lubego oraz Gutafona (czyli mojego psa Gucia). Częśc dodaję do pasty do zebów (bo akurat mam zrobioną z glinek, ziół i oleju kokosowego).
Tak więc nic się u nas w domu raczej nie marnuje 🙂
Bo organiczne „śmiecie” kompostujemy w ogródku 🙂
Z kości – z pozostałościami szpiku (oraz obfitą ilością tkanek chrzęstnych)
gotowałam przez wiele godzin wywar (z dodtakiem soli),
który potem przelewam do słoików i przechowuję w lodówce – mając świetną odżywczą (mineralno-kolagenową) bazę do zup (albo innych dań, choć ja jadam mało gotowanej strawy ostatnio, dlatego jeśli już to są to zupy – np. barszcz czysty – czyli zakwas buraczany plus wywar).
Probowałam użyć szpiku jako kremu do twarzy, przyznam jednak, że dla mnie jest dość ciężki – w odróżnieniu do wytopionych łojów, szpik nie wchłania się tak ładnie i pozostawia ciężkawy film na skórze. Wolę go więc w wersji kremu do zebów 🙂 Choc Szpiczaki – też można sobie zaserwowac w postaci maseczki na twarz 😉
Apropos łoju – to właśnie wczoraj stałam sie szczęśliwą posiadaczką pieknego eko łoju wołowego od krów rasy Limousine (z tego gospodarstwa)
i cała szczęśliwa dziś będę go wytapiać – by otrzymać przecudny surowiec do wyrobu moich PALEO KOSMETYKÓW, o których więcej już niebawem na mojej stronie (ale które juz robię i możecie je znaleźć na tej stronie i napisać do mnie na natule.art@gmail.com).
W każdym razie dość pracowita łojowa niedziela sie zapowiada, dlatego szybko podaję przepis na aromatyczne szpiczaki 🙂
SKŁADNIKI SZPICZAKÓW:
– 200 g surowego szpiku
– 150 g surowego masła (możesz masło zastąpić olejem kokosowym, ale masło nadaje pysznego lekko śmietankowego posmaku)
– 1 łyżka surowego miodu
– 1 surowe żółtko jaja gęsiego (albo dwa kurze)
– 6 łyżek kakao (ja używam zwykłego, ale można użyć surowego – ostatnio ku własnej uciesze dowiedziałam się, że surowe kakao i ziarna kakowca są fermentowane a potem suszone – a nie tylko suszone, co mnie cieszy, bo jeśli fermentacja jest prawidłowo przeprowadzona, to takie ziarno ma w sobie mniej antyodżwyczych substancji – i wóczas warto i można spokojnie takie surowe kakao spożywać).
– otarta skórka z cytryny i pomarańczy (tylko eko owoce)
– 2 łyżki alkoholowego ekstraktu z wanilii (własnej roboty, na spirytusie)
– 2 łyżki alkoholowego ekstraktu mietowego (własnej roboty, z liści, na spirytusie)
– rodzynki – spora garść
PRZYGOTOWANIE:
Masło, szpik, żółtko i miód – ucierałam w makutrze, tym razem chwilę na parze (ale nie podgrzewałam składników do temp. wyższej niż 40 st). Następnie dodałam do masy kakao oraz ekstrakt waniliowy.
Dlaczego nie używam tu elektrycznego sprzętu – a dlatego, że delikatne surowe tłuszcze i białka tracą na wartości przy szybkim mechanicznym homogenizowaniu, a delikatne miarowe ucieranie drewnianą gałką w glinianym naczyniu, to proces, który inaczej naergetyzowuje pożywienie, niż zminy metal i plastik… Jesteśmy energią… Poza tym robiąc szpiczaki w taki sposób, wkładam w nie więcej serca 🙂 Dlatego też lubię ucierać kremy i masła kosmetyczne ręcznie i w ten właśnie sposób 🙂
Podzieliłam masę na dwie części.
Do jednej dodałam utartą skórke z cytryny i pomarańczy oraz rodzynki.
Do drugiej części – dodałam ekstrakt miętowy.
I tyle – masę schłodziłam (część przed schłodzeniem przełozyłam do foremek na czekoladki).
Chłodną masę lepiej uformować w kuleczki, które potem obtaczałam w kakao.
Na koniec listek mięty do ozdoby 🙂 Gotowe.
Szpiczaki można zamrozić – bowiem są bardzo sycące i aromatyczne – wiele ich nie da się zjeść na jedno posiedzenie 🙂
Polecam, eksperymentujcie z surowym szpikiem, jako składnikiem tego typu deserów.
Szpik (ze zdrowo hodowanych zwierząt) jest bardzo wartościowym pokarmem.
To taki paleo superfood.
Jest bardzo kaloryczny – daje więc mnóstwo energii z tłuszczy w skoncentrowanej formie.
Najprawdopodobniej jedzenie mózgu i szpiku kostnego przyczyniło sie do rozwoju mózgu hominidów… I nie była to wcale obróbka cieplna 😉
Zwierzęta instynktownie „rzucają” sie na szpik i mózg (w tym także niby owoceożerne człekokształtne)…
Szpik zawiera zdrowe kwasy tłuszczowe (w tym sporo jednonienasyconych, wielonienasycone), białko (w tym sporo kolagenu), składniki mienerlne (wapń, żelazo, fosfor, cynk, selen, magnez, mangan), i mnóstwo witamin rozpuszczalnych w tłuszczach (świetne źródło witaminy A).
Szpik to świetne źródło wielonanienasyconych kwasów tłuszczowych – omega 3!
Szpik regeneruje nabłonek jelit, daje energię i kwasy tłuszczowe niezbędne do budowy mózgu, wspiera układ orpornościowy oraz regenrację skóry – także dzięki dużej zawartości kolagenu.
Warto go spożywać – najlepiej w surowej formie, by nie niszczyć delikatnej struktury nienasyconych kwaśów tłuszczowych.
Sam szpik ma neutralny smak, można go za pewne przyrządzić też na „słono”, na przykład mieszając z masłem – zrobić świetny sos, pastę…
W wielu tradycyjnych kuchniach przyrządza sie szpik podgotowany, pieczony w kościach lub po prostu gotuje się wywar z kości i mięsa.
Szpiczaki to jedna z ciekawym form spożywania surowego szpiku (i innych zdrowych surowych pokarmów jak masło czy miód) – można w ten sposób przemycić te dobra do diety dzieci niejadków..
Pamiętajscie tylko o jakości szpiku – z hodowancyh przemysłowo zwierząt nie uzyskamy zdrowego szpiku. Na szczęscie istnieąja jeszcze takie hodowle jak np. wspomniane w poście gospodarstwo Pana Bartka i Doroty 🙂 jak i wiele innych.
Zapotrzebowanie buduje ofertę rynkową wytówrców i sprzedawców – nasze wybory konsumenckie wpływają na „jakość” rynku 😉
I taką ekonomiczno-zdrowotną puentą kończę ten wpis i idę wytapiać wołowy łój 😀
Maja też żegna się z Wami póki co 😉
Miauu i papa 🙂
Śledź NATULE w social media: