Chałwa z miodem (bez dodatku cukru) i słów kilka o mydlnicy lekarskiej
Dlaczego przy okazji chałwy chcę pisać o Mydlnicy Lekarskiej?
Pewnie wielu z Was wie, ale może są i tacy, którzy pierwszy raz zetkną się z tym faktem.
Pamiętam z dzieciństwa smak bułgarskiej (chyba bułgarskiej ...) chałwy, którą moi Rodzice, jakoś, sprowadzali czasem do domu (to był okres komuny, więc wiecie - w sklepach to chyba raczej było ciężko o takie rarytasy). Nie wiem gdzie ją kupowali, pamiętam, że bywała czasem w domu. W każdym razie zapamiętałam ten przysmak - a raczej dość specyficzny smak tej chałwy, który wtedy ani trochę mi nie podchodził (krzywiłam się, to pamiętam) :))!
Potem przez lata stykałam się z powszechnie dostępnymi chałwami, dostępnymi w sklepach, zdarzało mi się jadać i te droższe. Ale żadna z nich nie miała "tego smaku". Ich składy też pozostawiały wiele do życzenia. Z jakiegoś powodu jako dorosła osoba poszukiwałam "tego smaku, pomimo, że w dzieciństwie mnie nie zauroczył :) Tak więc jadałam ogólnie dostępne chałwy, od czasu do czasu, traktując je jako okropnie słodki przysmak.
Aktualnie lubię czasem zjeść chałwę, choć bardziej smakuje mi czyste tahini (pasta sezamowa), które ostatnio dodaję do lodów bananowych !
Przepis na te lody jest bajecznie prosty. Powyżej wersja z poziomkami :) Wystarczy dodać do zmiksowanych w malakserze, zmrożonych wcześniej, bananów - tahini (w ilości zwykle około 2 łyżek na 4 banany). I tyle :) Przepisów na lody jest na moim blogu kilka. Ja czasem do zamrożonych bananów dodaję trochę jogurtu naturalnego, albo jednego banana niemrożonego. Lody wychodzą kremowe, sycące jeszcze bardziej i lekko "zalatują" chałwą właśnie. Można dodać więcej tahini - jeśli macie ochotę. ja zawsze trochę oszczędnie dodaję do lodów, bo nie jest to najtańszy produkt :)
Ale miało być o chałwie :)
Jakiś czas temu trafiłam na ukraińskie chałwy, kupione z resztą, za grosze. Okazało się, że mają one całkiem dobry skład (te, które ja kupiłam nie miały syropu glukozowo-fruktozowego tylko cukier). Ich głównym składnikiem okazał się być także słonecznik.
A ich smak...no cóż, to jest ten smak z dzieciństwa :)) ! To było to!
Czyli tamte chałwy z dzieciństwa były raczej słonecznikowe (w sumie Bułgaria jest raczej "słonecznikiem płynąca" z tego co wiem).
Ale to nie było wszystko co zachwyciło mnie w tej ukraińskiej chałwie. Poza prostym składem, był tam jeszcze jeden "tajemniczy" (jak się potem okazało nie taki tajemniczy) element.
To ekstrakt z mydlnicy lekarskiej.
Mydlnica Lekarska to dość znane w lecznictwie zioło, o którym napiszę poniżej słów kilka.
W chałwie ekstrakt ten pełni funkcję emulgującą (spulchniającą i pomagającą się składnikom połączyć) oraz jestem przekonana, że także smakową. Myślę, że z uwagi na właściwości mydlnicy lekarskiej pełni on też i inne funkcje (lecznicze). Ale przez obecny przemysł został, ów ekstrakt, zastąpiony innym przemysłowym emulgatorem. Co więcej można często natknąć się na informacje, że ekstrakt ten jest szkodliwy i podobno dlatego przestano go do chałw dodawać...
Nie wiem gdzie tkwi prawda... Znając zapędy wielkich przemysłów i tendencję do zastępowania natury tańszymi jej syntetycznymi bądź pochodzenia jedynie naturalnego, zastępnikami (vide przemysł kosmetyczny czy farmaceutyczny) ... Śmie twierdzić, że nie jest to takie oczywiste ;)
Nie będę się jednak wdawać w jakieś dochodzenia. Postanowiłam tylko zbadać temat dla samej siebie i efektami tego - dzielę się z Wami. Bo może kogoś z Was to zainteresuje.
Uznałam, że dodam do mojej chałwy mydlnicowy ekstrakt, bo trafia do mnie tradycyjne jej stosowanie jako dodatku oraz "zielarska" argumentacja, traktująca o jego właściwościach leczniczych (w przypadku spożywania ekstraktu).
Do chałwy dodałam ilość bezpieczną według mnie, stanowiącą ilość jednodniowej dopuszczalnej w literaturze dawki ekstraktu. A ilość chałwy wyszła dość pokaźna i raczej nie polecam nikomu zjedzenia jej na raz, bynajmniej nie z uwagi na zawartość mydlnicy - a raczej ilość kalorii z cukrów i tłuszczy :)
Przepis na chałwę za chwilę najpierw chcę Wam jednak przedstawić bliżej Mydlnicę Lekarską.
Ta piękna Pani (kwiatki ma urocze i delikatnie pachnące), daje nam sporo surowca zielarskiego - którym jest w lecznictwie głównie korzeń.
Mydlnica znana jest głównie jako ziele, które można stosować do wytwarzania naturalnych detergentów (czytaj szamponów, płynów myjących). Korzeń jest typowym surowcem saponinowym (zawiera ich około 5-7%). Osobiście próbowałam odwarem z mydlnicy myć włosy i zdecydowanie wolę mój żółtkowo-octowy zarąbisty szampon jadalno-probiotyczny (tutaj wpis na ten temat). Ale mydlnica w tej roli ma swoich zwolenników i wiele zielarek robi z udziałem mydlnicy udane preparaty do mycia.
W kosmetyce zioła zawierające saponiny są składnikami masek ziołowych rozmiękczających oraz służą do zmywania skóry i włosów w wypadku złej tolerancji szamponów i mydeł. Inne zioła, w których występują saponiny to np fiołek trójbarwny, ogórecznik lekarski, rozmaryn, skrzyp...
Wywar z korzenia mydlnicy polecany jest do stosowania zewnętrznego w przypadku niektórych chorób skóry - łojotokowym zapaleniu skóry, trądziku, łupieżu, egzemy, opryszczki - dlatego można go stosować jako tonik albo płukankę - jeśli takie problemy nękają kogoś z Waszych rodzin. Suszony korzeń kupicie bez problemu w sklepie zielarskim.
Wyciągi z mydlnicy podane doustnie drażnią błony śluzowe jamy ustnej, gardła oraz przewodu pokarmowego i pobudzają czynności wydzielnicze, zwłaszcza błon gardła i oskrzeli. Dlatego ziele to stosuje się wykrztuśnie - w przypadku gdy błony są ośluzowane. Natomiast jeśli śluz nie zalega - to na takie suche błony śluzowe mydlnica działa powlekająco, obniża wrażliwość gardła i oskrzeli na bodźce i osłabia odruch kaszlowy.
Wyciągi z mydlnicy zwiększają wydzielanie żółci i ułatwiają jej przepływ do dwunastnicy (czyli generalizując wspomagają trawienie) tłuszczy - może stad w chałwie dodatek mydlnicy?... Mydlnica pobudza także nieznacznie pracę żołądka, jelit i trzustki. Na skutek obniżenia napięcia powierzchniowego i przyśpieszenia emulgowania tłuszczów przez wspomniane wyżej saponiny wyciągi wodne z mydlnicy ułatwiają w jelitach wchłanianie składników pokarmowych i substancji leczniczych.
I jak się to ma do krążących informacji o szkodliwości mydlnicy?
Myślę, że klucz, jak zawsze, tkwi w ilości (dawce). Duże dawki mogą mocno drażnić błony śluzowe, wywołać nudności i biegunki (działanie przeczyszczające). Dlatego należy mydlnicy unikać przy ostrym nieżycie jelit, żołądka, krwawień z przewodu pokarmowego i we wczesnych okresach pooperacyjnych.
Dawkowanie wodnego wywaru z mydlnicy to 1-2 łyżki 2 - 4 razy dziennie między posiłkami.
Zewnętrznie mydlnicowy odwar stosuje się też min 2 razy w tygodniu, myjąc nim np głowę przez 1--15 minut. Do twarzy można stosować jako tonik codziennie.
Więcej przepisów na zastosowanie Mydlnicy Lekarskiej w kosmetyce - ujmę w innym poście.
Pewne badania polskie z 1976 r. dowiodły, że ekstrakty z mydlnicy działają przeciwbólowo i przeciwobrzękowo po podaniu doustnym, mając znaczenie w procesie gojenia ran i normalizowania czynności ścian naczyń krwionośnych i limfatycznych, podobnie jak wyciągi z kasztanowca.
Mydlnica może nieznacznie działać napotnie i pobudzająco na wydzielanie moczu, ale wiąże tez szkodliwe produkty przemiany materii.
No to teraz obiecany przepis na chałwę :)
Na spory kawałek chałwy (przypuszczam, że około 12 porcji) potrzeba:
- sezam biały albo nieoczyszczony - 125 g
- słonecznik łuskany - 200 g
- miód (ja użyłam akacjowego) - 4 łyzki
- wywar z mydlnicy - 4 łyżki
- wanilia - szczypta
- rodzynki - opcjonalnie - wedle uznania
Najpierw przygotujcie odwar z mydlnicy. 1 łyżkę suszonego korzenia zalewamy szklanką wody. Trzymamy na wolnym ogniu pod przykryciem około 25 minut. Uważamy by woda całkiem nie wyparowała (pilnujemy garnka!). Ale warto zrobić dość esencjonalny wywar - dlatego gotujemy dłużej. Normalnie wystarczyło by maksymalnie 15 minut gotowania na wolnym ogniu. Odcedzamy.
Teraz trzeba uprażyć sezam na patelni. Uwaga, aby go nie przybrązowić. Potrzebujemy go tylko zezłocić delikatnie. Jak się przypali będzie gorzki.
Można też zrobić chałwę z nieprażonego sezamu (tutaj jest przepis na chałwę, którą robiłam kiedyś i też była przepyszna).
Słonecznik mielimy w młynku albo w blenderze. Tak samo mielimy ostudzony sezam.
Dodajemy do suchych składników wanilię. Mieszamy.
Następnie dodajemy ekstrakt z mydlnicy oraz miód. Dokładnie mieszamy.
Ja użyłam do tego celu dłoni :) Dodałam rodzynki. Jeśli chcecie można dodać inne ulubione składniki (pokrojone orzechy, pistacje...).
Rozkładamy masę w pojemniku i wstawiamy do lodówki na kilka godzin.
Gotowe :))
Można chałwę zrobić tylko ze słonecznika. Następnym razem tak zrobię ( w tym częściowo go podprażę delikatnie). Może dodam też więcej ekstraktu z mydlnicy, zobaczę.
Chałwa wyszła w smaku dość sezamowa i jest dość wilgotna. Jeśli masz dobry młynek albo blender jest szansa, że ziarna zmielisz na proszek, co moim zdaniem przybliży jej smak i formę do "kupnych" chałw.
Nie wyszła też tak potwornie słodka, jak te sklepowe. Taki wyważony w smaku słodki deser.
Smacznego! :)
Źródła:
- Rośliny Lecznicze i ich praktyczne zastosowanie, A. Ożarowski, W. Jaroniewski
- http://www.luskiewnik.pl/autoimmunologia/new-page-3.htm
- http://www.rozanski.ch/fitoterapia2.htm