Dezodorant Probiotyczny i z Ałunem - czyli jesienne odsłony odświeżenia :))
Ten post będzie niezwykły :) ;) Aż trzy nowości w jednym poście :) !
Zanim przedstawię Wam mój najnowszy pomysł na dezodorant(y) Natule, chciałabym przypomnieć, iż już kilka razy poruszałam temat dezodorantów naturalnych - polecam zajrzeć do tego posta, a potem ewentualnie do kolejnych w nim podlinkowanych.
Tak jak obiecałam wiele tygodni temu - zrobiłam kolejne cudo pod pachy z ałunem, a przed tym jeszcze wymyśliłam coś dla bardzo wrażliwych paszek i ciałek, które muszą stronić nawet od niektórych naturalnych substancji czynnych (jak np. olejki eteryczne). W tej mojej całej bogatej gamie propozycji dezodorantów, jestem pewna, że na pewno znajdziecie dla siebie jakieś rozwiązanie skuteczne i naturalne.
Dziś podam Wam przepis na Dezodorant Probiotyczny - czyli extra delikatny krem, który stworzyłam z myślą o bardzo wrażliwych skórach osób, które uczulone są na wiele produktów i nie mogą nawet stosować naturalnych olejków eterycznych. O olejkach eterycznych postaram się kiedyś napisać dłuższy post, choć nie jestem specem w dziedzinie aromaterapii, to w toku lat uczenia się i wykorzystywania ich, coś tam skubnęłam wiedzy i wiem, że także i z olejkami należy nieraz uważać (i ilością i jakością). Jest to bardzo obszerny dział naturoterapii i nie zamierzam się wymądrzać, ale postaram się podać Wam kilka cennych rad, uwag oraz namiary do miejsc i osób, które bardziej ogarniają ten temat.
Ten krem probiotyczny - który nazwałam Mazidłem Probiotycznym, nadaje się także świetnie dla kobiet w ciąży i karmiących.
bardzo delikatnie odświeża (testowałam go w letnie dni), wspaniale nawilża, natłuszcza i pielęgnuje skórę pod pachami i koi. Jego siła "rażenia" bakterii powodujących przykry zapach nie jest ogromna i raczej nie polecam go do stosowania osobom, które mocniej się pocą i żyją w stresie. Ale jest on skuteczny w swej delikatności i można go aplikować w ciągu dnia - dwa czy nawet trzy razy - co przedłuża jego działanie dezodorujące. Ja stosowałam go w dni kiedy byłam w domu, aktywna, ale zrelaksowana. A moje wymagania co do dezo nie są w cale małe. Zwykle gdy wychodzę do pracy albo na zewnątrz domu i jestem cały dzień w ruchu, narażona na stres, stosuję mój klasyczny dezodorant Natule z aloesem (z sodą i skrobią) albo ostatnio też ałunową wersję dezo (też jest z aloesem), o której będzie także i w tym poście. Każdy, myślę, ma jednak trochę inne wymagania, dlatego polecam Wam wykonać sobie taki dezo probiotyczny i samemu ocenić na ile dla Was będzie skuteczny, bo może się okazać, że jest i to bardzo.
Pomyślałam także, że krem ten może być dobrą opcją dla osób które ciężko chorują, są po chemioterapii albo w trakcie innych kuracji leczniczych czy detoksów. Do zadań specjalnych polecam Wam inne dezodoranty, które zawierają składniki intensywniej działające antybakteryjnie (ałun, soda oczyszczona, olejki eteryczne).
Poza tym - czym Was może trochę zaskoczę :) - krem ten można stosować u dorosłych i dzieci - jako - uwaga! - krem kojący i ochronny przed otarciami :) Na przykład pod pachy albo na uda - dla sportowców, czy małych dzieciaczków pod pieluszkę :) Krem zawiera w składzie skrobię, która ogranicza ryzyko otarć i wchłania trochę wilgoci. Tłuszcze (łój, olej kokosowy oraz ekstra masło cupuacu) pielęgnują, bakterie probiotyczne regulują skład płaszcza bakteryjnego skóry, aloes koi i wspomaga gojenie skóry :) Witamina E wymiata wolne rodniki i delikatnie konserwuje krem wraz z niewielką ilością, dodanego doń spirytusu. Jak to mówi się (też) w branży fittness - Petarda ;)
Od takie wielozadaniowe cudo! Polecam
Mazidło Probiotyczne - jak sama nazwa mówi zawiera w sobie bakterie probiotyczne, podobnie jak świetny, nie tylko w moim odczuciu, Krem Probiotyczny PLASTER - o którym możecie poczytać tutaj.
No to po tym przydługim wstępie, zapraszam Was teraz do zrobienia Mazidła Probiotycznego :)
SKŁADNIKI (na ponad 130 g mazidła):
- łój wołowy - 25 g
- wosk pszczeli (polecam oczyszczony biały, bo nieoczyszczony może przyczyniać się do powstania żółtych śladów na ubraniach, ale jeśli Wam to nie przeszkadza, to wosk nieoczyszczony jest dobrą opcją) - 15 g
- masło cupuacu - 8 g (kiedyś opowiem więcej o nim, to świetny produkt rodem z Ameryki Południowej)
- olej kokosowy surowy nierafinowany (to konieczne, bo zawiera antybakteryjny kwas laurynowy) - 25 g
- witamina E - 2 kapsułki (uwaga na skład kapsułek) lub 1 łyżeczka czystej witaminy w płynie
- sok z aloesu (świeży lub kupny) - 12 g
- spirytus - 2 ml
- bakterie probiotyczne - 1 kapsułka (porządny probiotyk bez zbędnych dodatków, np Sanprobi albo z firmy Now lub np Swanson)
- skrobia (z tapioki lub arrowroot, albo ziemniaczana) - ok 50 g
- opcjonalnie: możecie użyć sody oczyszczonej - gdy chcecie wzmocnić efekt odświeżenia. Dodajcie wówczas o połowę mniej skrobi
Uwaga: Zamiast soku możecie użyć koncentrat EM. Czyli żywe mikroorganizmy probiotyczne w postaci płynu. My stosujemy EM-y w wielu sytuacjach, jako probiotyk do picia, jako zaczyn do kiszenia, jako suplement dla zwierzaków, w pielęgnacji przy ulach, do oprysków roślin ogrodowych, podlewania roślin...). To jest bardzo ciekawy produkt, który także można wykorzystywać w pielęgnacji ciała - kiedyś na wyjeździe w lesie stosowałam EM-y do mycia ciała, w tym miejsc intymnych. Jako tonik do twarzy. Mam nadzieję kiedyś więcej o nich napisać na Blogu. Jeśli stosujesz EM-y jako zamiennik soku aloesowego - nie przegrzewaj płynu. Poza tym możesz wówczas dodać do płynu EM ekstrakt aloesowy w proszku (rozpuszcza się w płynach) więc ostatecznie można "mieć i ciastko i zjeść ciastko" ;)
Na zdjęciu jest koncentrat EM z ekstraktem aloesowym w proszku.
SPOSÓB WYKONANIA:
Łój wołowy, wosk i masło cupuacu topimy w kąpieli wodnej, mieszamy. Podgrzewamy lekko sok z aloesu (nie przegrzewamy) i dodajemy do ciepłych tłuszczy - energicznie mieszając - najlepiej mikserem. Następnie dodajemy stopiony olej koksowy (uwaga - nie przegrzewamy go powyżej 40 st.C), dalej mieszamy. Dodajemy spirytus i witaminę E. Mieszamy, Dodajemy probiotyk i dokładnie mieszamy całość. Powinna być jeszcze lekko płynna. Dodajemy skrobię, Mieszamy i lekko ubijamy. Masa robi się twardsza ale jest dość puszysta. Możemy ja przelać do pojemnika po starym drogeryjnym sztyfcie dezo fuu ;) , który już nie jest naszym ulubionym dezodorantem.
Z podanej ilości na mazidło probiotyczne wyjdzie około 2 takich sztyftów.
Można nawet pokusić się o recykling pudełka po kleju :) Tylko dobrze trzeba umyć pojemnik.
Ale mazidło możemy też przełożyć do zwykłego pojemnika okrągłego i używać jako kremu, smarując pachę palcem.
Enjoy! :)
Analogicznie i bardzo podobnie wykonujemy Dezodorant Ałunowy z aloesem, tylko do fazy wodnej (sok aloesowy) dodajemy sproszkowany ałun w ilości około 4 g. Ałun rozpuszcza się w ciepłym płynie. Na koniec do dezo dodajemy olejki eteryczne - ja polecam mieszankę olejków: lawendowego, miętowego, pomarańczowego i ylang-ylang (w sumarycznej ilości około 40 kropli, gdzie ylang-ylang wystarczą 4 krople).
I tutaj też - jeśli chcecie wzmocnić działanie Dezo Ałunowego - dodajcie sodę oczyszczoną oraz więcej olejków eterycznych (około 25 kropli) - w tym około 10 kropli olejku z tea tree. Dezo w takiej wersji będzie skuteczniejszy w utrzymaniu świeżości.
I to by było na tyle.
Dodam jeszcze - i to jest WAŻNE - że dezo lepiej przechowywać w chłodzie, warto nawet w lodówce. Faza wodna użyta w tych recepturkach sprawia, że mazidła są mniej stabilne i szybciej się mogą psuć. I niestety nie sa już tak długoterminowe jak klasyczne mazidła Paleo. Ale zawsze możecie wykonać 1/2 podanej ilości i mieć na kilka tygodni, potem zrobić kolejny raz. Nie ma potrzeby stosować doń agresywnych konserwantów.
Niektóre półprodukty możecie kupić w sklepie zrobsobiekrem.pl