Krem Pszczele Złoto - mazidło dla cery dojrzałej, normalnej i suchej
Krem Pszczele Złoto w moim repertuarze ulubionych receptur godnie zastąpił Krem Złoty z Natury. Miałam zrobić recepturę w pdf, ale chyba szybciej cała osiwieję, dlatego zrobiłam tradycyjnie post na Blogu :)
Dlaczego tak kręcę się wokół tego słowa "złoto". W sumie ciekawe pytanie, ale moja odpowiedź jest prosta. Niektóre produkty pszczele - takie jak miód, wosk pszczeli, propolis - mają złoty kolor (także, choć nie tylko) i można je także uznać za swoiste "złoto" natury - bo niosą ze sobą mnóstwo korzyści dla nas - dla naszej skóry także. Poza tym są dość cenne i nie tanie :)
Do Kremu Pszczele Złoto postanowiłam dodać, poza dobrymi dla skóry tłuszczami (starałam się tak skomponować krem, by zawierał szeroki wachlarz kwasów tłuszczowych), wyciągi ziołowe (z arniki, nagietka - wspierające regenerację, wzmacniające ściany naczyń krwionośnych, działające baketriostatycznie). Nie omieszkałam także dodać maceratu olejowego z dziurawca (te ziele znane jest także z dobroczynnych właściwości na skórę, pomaga leczyć skórę z wielu nieprzyjemnych przypadłości, także tych o podłożu zapalnym, wspomaga regenerację, elastyczność skóry, gojenie ran i oparzeń). Jego ilość w kremie nie powoduje, że trzeba bać się słońca ;)
Oprócz tych ziół w kremie znalazły się także wyszukane cenne oleje - które dostarczają kwasów tłuszczowych niezbędnych dla naszej skóry, dostarczają witamin (naturalne tokoferole, witaminy B, C), beta karotenu (prowitamina A), izoflawoli, fitosteroli, trochę aminokwasów i minerałów.
Tych ostatnich dostarcza także w niewielkich ilościach miód - używany przeze mnie często w recepturach. Głównie z uwago na fakt, że jest cennym naturalnym humektantem (pomaga zatrzymać wodę przy skórze) - zatem miód służy nawilżeniu skóry.
Nawilżeniu służy także w tej recepturze - depantenol (prowitamina B5), która ponadto znacząco wpływa na poprawę procesu regeneracji skóry, przyśpiesza gojenie (podział komórkowy) i regenerację skóry i działa lekko zmiękczająco, osłabia negatywne reakcje skóry - zaczerwienie i łuszczenie się. Po ten składnik sięgam także bardzo często. Jest on dla przykładu w recepturze mojego dezo, czy Kremu Rodzinny Plaster. D-pantenol jest wygodnym surowcem (i bardzo pomocnym oraz skutecznym w działaniu) - można go dodawać w końcowej fazie robienia kremu na zimno, albo do fazy wodnej lekko podgrzewanej.
Równie fajnym składnikiem tej receptury jest Alfabisabolol - który rozpuszcza się w tłuszczach, dlatego można go dodać do fazy tłuszczowej (albo do maseł, mazideł tłuszczowych generalnie) w ilości około do około 1%. Tyle wystarczy. A jest to wartościowy składnik, substancja czynna pozyskiwana z rumianku rzymskiego (która nie wykazuje w testach ewentualnych reakcji alergicznych - co może być ważne dla osób uczulonych na rumianek). A co daje alfabisabolol - no cóż - niezwykle łagodzi objawy alergiczne i podrażnienie, działa przeciwzapalnie i przeciwbakteryjnie oraz przeciwświądowo. Uważam, że warto po niego sięgać.
To teraz czas na substancje mocniej wspierające regenerację skóry, działające przeciwzmarszczkowo - antyaging. Tutaj sięgnęłam po kwas Alfa Liponowy oraz po koenzym Q10. Te dwa surowce dodajemy także do fazy tłuszczowej.
Kwas Alfalipnowy stosujemy w formulacji w ilości do 5%, jest on bardzo silnym antyoksydantem, około sto razy silniejszym niż witamina C!. Chroni przed wpływem promieniowania UV, przed działaniem wolnych rodników, rozjaśnia skórę, działa przeciwzapalnie oraz przeciwzmarszczkowo. Bardzo łatwo przenika do wnętrza skóry.
A koenzym Q10 (ubichinion) - naturalny składnik komórek skóry) opóźnia objawy starzenia i utratę kwasu hialuronowego ze skóry. Przyśpiesza podziały komórkowe i chroni przed rozpadem kolagenu powodowanego UVA albo starzeniem. Łatwo penetruje naskórek wnikając do głębszych warstw skóry - dlatego warto go dodawać do receptur. Do tego sprawia, że kosmetyk przybiera złoto-pomarańczowawy kolor :) W recepturze Pszczelego Złota - kolor złoto-pomarańczowy podbija także spora ilość olejku rokitnikowego. Ale koenzym Q10 też lekko krem farbuje (a nie tak jak może niektórzy myślą - dodatek kurkumy) :)
W recepturze znajduje się także witamina A (w bezpiecznej formie -palmitynian retinylu) - która odmładza, ujędrnia, odmładza, regeneruje naskórek, pomaga w walce z niedoskonałościami. A witamina E - to znany wymiatacz wolnych rodników...
Z produktów pszczelich - w recepturze znajduje się także mleczko pszczele! To jeden z najdroższych produktów pszczelich. O mleczku pszczelim przeczytacie więcej tutaj. Ja do kremu dodałam mleczko w formie liofilizowanej (rozpuszczając je w fazie zimnej miodowo-wodnej), ale można oczywiście sięgnąć także po świeże mleczko pszczele w sezonie.
Propolis także musiał znaleźć się w tej recepturze - o nim także poczytacie na w/w stronie.
Użyłam w recepturze ekstrakt alkoholowy z propolisu (około 35%), łącząc go z intraktem alkoholowych z kwiatów kasztanowca, czarnego bzu, nawłoci i nagietka (zrobiony ze świeżych kwiatów, choć można zrobić taki także z suszonego surowca). Te kwiaty (ekstrakt z nich) wzmacniają naczynia krwionośne, wspomagają regenerację skóry, zmiękczają ją i uelastyczniają.
Tym razem intrakty alkoholowe odparowałam - tak by w recepturze nie znalazło się dużo spirytusu. Kilka godzin odparowywania w gorącej kąpieli wodnej, prowadzi do powstania zawiesistej mazistej lekko gęstej cieczy, którą po wymieszaniu z d-pantenolem, miodem, mleczkiem pszczelim i olejkami eterycznymi - dodaję do pozostałych wymieszanych ze sobą składników kremu.
Z olejków eterycznych sięgnęłam po lawendowy, cedrowy, z drzewka różanego oraz mirrowy - wszystkie świetnie sprawdzające się dla cer dojrzałych (choć oczywiście nie tylko).
Receptura nie należy do najłatwiejszych w zrobieniu, ale - wierzcie mi - nie jest trudna, tak jak bywa w zrobieniu wiele emulsji. Wymaga zakupienia kilku cennych półproduktów - większość z nich możecie kupić w moim ulubionych sklepie www.zrobsobiekrem.pl . Ziołowe maceraty i alkoholowe intrakty trzeba oczywiście przygotować sobie wcześniej. Ja jako bazy do wyciągów olejowych użyłam tym razem oleju słonecznikowego chciałam, aby krem był trochę lżejszy, odpowiedni dla takiej skóry jaką ja mam i wielu z Was pewnie też. Normalnej z tendencją do suchej i skłonnej do powstawania zaskórników. Jeśli masz skórę bardzo suchą, możesz sobie zrobić wyciąg ziołowy na innym oleju - chociażby na oliwie.
A dla cer tłustych - warto użyć oleju migdałowego (albo zrobić macerat na łoju wołowym) i na przykład zamiast oleju arganowego sięgnąć po olej z czarunszki albo pachnotki i dodać dodatkowo olejek eteryczny tea tree albo tymiankowy (zamiast np drzewka różanego i cedru).
Warto pamiętać, że receptury, które Wam polecam, mogą stanowić pewną "wyjściową" i możecie sobie zamieniać oleje uwzględniając wymagania własnej skóry, trzymać się tylko trzeba proporcji składników, choć niewielkie odchyły nie zepsują receptury.
Pamiętajcie tylko by nie przekraczać ilości zalecanych przez producenta - dodawanych ekstra składników czynnych takich jak witaminy (A,E,C itd), kwas alfaliponowy, Q10, alfabisabolol i olejków eterycznych. Natomiast przekroczenie ilości tłuszczy użytych w recepturze spowoduje co najwyżej wahania w konsystencji kremu i trochę we właściwościach, ale jest bezpieczne. Jeśli skóra jest bardzo wrażliwa - warto nie dodawać spirytusu.
No to po tym przydługim wstępie - ale już krócej się nie dało :) - czas na recepturę.
SKŁADNIKI i PRZYGOTOWANIE:
Faza "ciepła tłuszczowa":
- wosk pszczeli - 2g
- łój wołowy czysty - 15 g
- macerat z dziurawca na oleju słonecznikowym - 4 g
- macerat z arniki i nagietka na ol. słonecznikowym - 5 g
- olej cupuacu - 5 g
- masło shea nierafinowane - 6 g
- odmierzone składniki fazy ciepłej ntłuszczowej
Składniki odmierzyć, rozpuścić w kąpieli wodnej, wymieszać i odstawić do schłodzenia (mieszanina stwardnieje). Następnie ubijać ją lekko.
- roztopione składniki fazy ciepłej
Faza "zimna wodna":
- miód pszczeli - 2 g
- mleczko pszczele - 0,15 g (liofilizowane)
- d-pantelol (wodny roztwór 75%) - 2 g
- spirytus (opcjonalnie) - 0,5 ml
Składniki odmierzyć, wymieszać ze sobą i dodać do gotowej (poniżej wskazówki) fazy "zimnej olejowej". Miód lepiej, by był płynny albo lekko płynny.
- Mleczko pszczele w miodzie
- wymieszane składniki
Faza "zimna olejowa":
- olej arganowy - 3 g
- olej z wiesiołka - 2 g
- olej jojoba - 2 g
- olej z rokitnika - 2 g
- koenzym Q10 - 2 ml
- kwas alfaliponowy - 2 ml
- witamina A - kilka kropli
- witamina E - ok 0,5 g
- alfabisabolol - 0,3 g
- alkoholowy wyciąg z kwiatów kasztanowca, czarnego bzu, nawłoci i nagietka oraz z propolisu - 4 g (odparować około 50% podanej ilości) - czyli wyjdzie około 2 g
- olejki eteryczne: lawendowy, cedrowy, drzewko różane i mirrowy po około 3 krople każdego
Składniki odmierzyć, wymieszać dokładnie mieszadełkiem i dodać do pozostałej mieszaniny.
Dodać wymieszaną fazę "zimną wodną", wymieszać :
A potem obie wymieszane fazy zimne wlać do ubitej fazy "ciepłej tłuszczowej".
- Faza zimna i ubita faza ciepła
- Dodajemy - piękny widok!
Wymieszać - lekko ubijając jeszcze kilkadziesiąt sekund (mikserem).
Krem przełożyć do sterylnych słoiczków (ja sterylizuję słoiki alkoholem).
- Piękności Złote :)
Trzymać krem w chłodzie, można w lodówce albo w temperaturze około 16 st.C do 18.
Tak jak wiele innych moich receptur tłuszczowych polecam, aby krem ten stosować na wilgotną skórę - co sprawi, że będzie ona bardziej nawilżona. Można stosować na żel aloesowy o dobrym składzie albo na mieszankę żelu aloesowego i wodnego roztwory kwasu hialuronowego. Można też smarować go na skórę uprzednio zwilżoną "tonikiem" ziołowym - przygotowanym poprzez zalanie 2 łyżek mieszanki ziół suszonych około 150 ml wrzątku (np. arnika, nagietek, kasztanowiec, mięta - w równych proporcjach). Zioła mają się parzyć pod przykryciem około 30 minut, potem należy je odcedzić przez gęste sito i przelać do czystej butelki (warto zaopatrzyć się w butelkę z atomizerem lub spryskiwaczem). Gotowy napar należy trzymać w lodówce przez około 3 dni, a potem zrobić nowy.
Jak widzicie wykonanie kremu nie jest bardzo skomplikowane, choć skład kremu nie należy do najprostszych i mało wyszukanych. Zrobienie sobie naturalnego dostawanego do wymagań własnej cery toniku ziołowego - także. Więc serdecznie polecam taka pielęgnację. Ale jak chce się mieć na twarzy Pszczele Złoto - to trochę trzeba się "nakopać" tego złota, a konkretniej przygotować, naważyć, namieszać i ubić :)
Polecam serdecznie ten kremik.
Ja go używam zamiennie z ziołową recepturą dla cer problemowych (na dniach opublikuję przepis na ziołowe serum kremowe dla cer problemowych).