Pomarańczowe brownie z buraka (marchwi i bananów) bez glutenu
Dziś niedziela, dzień chyba targowy, bo przed świętami ostatnia niedziela... Ale ja nie o zakupach dziś, tylko o cieście, które ostatnio dość często robię i moim zdaniem - jak na warzywno-owocowego bezglutenowego gniotka, jest przepyszne. Do tego łatwe w przygotowaniu. A, że ma w sobie coś z Brownie - to nie musi urosnąć - ale nie znaczy, ze ma znamiona zakalca. O nie. Nawet nie jest mocno wilgotne, trzyma się "kupy" - bo dodaję jajka, ale można je pominąć - dodając wówczas więcej bananów - licząc się ze zmianą konsystencji, ale smak pozostanie zapewne świetny, może się bardziej będzie kruszyć bez jaj. Ale jak trzeba - to zdrowie ważniejsze, na jaja zawsze czas przyjdzie :)
Ostatnio każdy weekend to dla mnie przygoda z łojami :) hehe, jak nie wytapianko - to robię maceraty.
Dziś z arniki i nagietka na łoju gęsim i końskim, z rozmarynu i tymianku na tychże oraz z arniki i nagietka i ze skórek z eko pomarańczy - na oliwie :))
Z maceratu tymiankowo-rozmarynowego możecie sobie ukręcić o na przykład takie oczyszczające masełko do twarzy, które jeśli nie dodacie doń oleju rycynowego - może stanowić lekki jak pianka krem - do cer tłustych i problematycznych, zwłaszcza jeśli wzmocnicie go propolisem i np olejkiem z drzewa herbacianego i lawendowym. Polecam.
Pojutrze będę robić dziurawcowy, tym razem z suszonego dziurawca. Zawsze lepiej sięgać po świeże zioła, ale czasem można i po suszone także.
Dziś może jeszcze zrobię pierniczki? Nie wiem, ale ugniotę ciasto na jutro, zapraszając w dniu jutrzejszym do zabawy w lepienie gości, którzy nas odwiedzą, na co ciesze się bardzo :)
No to do rzeczy.
SKŁADNIKI:
- 3 jaja
- białka z jajek - dodatkowo - z 3-4 (jak nie ma, można je pominąć)
- 500 g utartego buraka i marchwi w proporcji 1:1
- 3 banany
- 150 gr oleju kokosowego lub masła klarowanego roztopionego do stanu płynnego
- 7 łyżek kakao (ja dodaję kakao niesurowe, surowego szkoda do pieczenia moim zdaniem)
- skórka otarta z jednej pomarańczy (najlepiej świeża, od bidy - może być suszona)
- 1 łyżka miodu (jak ktoś lubi bardzo słodkie ciasta i musi to niech doda ze dwie łyżki, nie polecam przesadzać z miodem, bo burak, marchew i banany dają też mnóstwo słodyczy)
- około 1 - 1,5 szklanki mąk (ja daję albo kokosową, albo kokosową i żołędziową, można dać też zmielone wiórki kokosowe). Ilość mąk zależna jest od konsystencji jaka wyjdzie a ta zależy od soczystości buraków i marchwi oraz od wielkości bananów.
- pokrojone w kawałeczki suszone daktyle
- rodzynki
- pokruszone orzechy włoskie
SPOSÓB WYKONANIA:
Jak widzicie nie dodaję żadnych spulchniaczy ani skrobii - wystarczy ta co jest w bananach i odrobina w korzeniach.
Orzechy i rodzynki - można dodać do ciasta albo posypać wierzch. Daktyle dodaję do ciasta, dają dodatkowej słodkości, ale można je też użyć do posypki na wierzch ciasta.
Banany, jajka - blenduję razem na gładka masę (używam malaksera). Dodaję potem do tego utarte korzenie (marchew, burak, można też dodać batata! ale burak nadaje ciemnej barwy i moim zdaniem innej konsystencji upieczonemu ciastu niż marchew i batat).
Warto mocno zblendować masę z korzeniami - tak by była dość płynna, ale miała jak najmniej widocznych kawałków korzeni. Wtedy ciasto po upieczeniu jest gładsze.
Do takiej lejącej masy dodajemy płynny tłuszcz. Dalej blendując - dodajemy kakao i utartą skórkę z pomarańczy.
Następnie dodajemy mąki. Jeśli używacie dodatkowych białek - które polecam ubić na pianę, to dodajemy mąki więcej - tak by ciasto było jak twardawy twarożek (nie sypkie). Jeśli nie dodajecie białek - to wówczas dodajemy mąki tyle by ciasto miało konsystencję kremowego zwartego twarożku - nie lejące, ale dające się przekładać łyżką, ale nie sypkie czy też nie na tyle zwarte by można było je ugniatać.
Na samym końcu dodaję pokrojone daktyle.
Piekę w piekarniku około 180 st.C przez około 45 - 60 minut.
Sprawdzam patyczkiem.
Pod koniec pieczenia (na jakieś 15 minut przed końcem), można wysypać na wierzch ciasta pokruszone orzechy włoskie i rodzynki (i daktyle) - wówczas lekko się podrumienią, ale nie spalą.
Wystudzone ciasto warto polać POLEWĄ zrobioną np z:
- 100-150 gr tłuszczu (polecam łój i masło w proporcji 1:1, lub olej kokosowy i masło, lub masło klarowane, polewa z łoju zdecydowanie moim zdaniem najlepiej wychodzi, jest twardawa i krucha a dzięki masłu ma posmak śmietankowy)
- szczypta wanilii
- łyżka miodu
- 3 łyżki kakaa
Składniki polewy należy podgrzać razem i wymieszać, lekko tężejącą polać wystudzone ciasto.
Na polewę możenie wysypać podpieczone orzechy i rodzynki lub poukładać świeże pomarańcze i mandarynki.
Gotowe, pycha jest i smacznego życzę - ciasto jest sycące i może stanowić osobny węglowodanowy posiłek moim zdaniem, fajnie smakuje posmarowane masłem i miodem, Albo samo, do kawy - u mnie żołędziowo-topinamburowej ostatnio :)) W wolnej chwili w końcu napiszę ten post o mojej walce z kofeinowym nałogiem.
Wesołych świąt, choć może jeszcze uda mi się umieścić na Blogu post z przepisem na pierniczki :)